wtorek, 13 sierpnia 2024

religia w szkole

Patrzę na to wszystko, co dzieje się z religią w szkole - smutne, bardzo:( Uczenie religii to chyba jednak moje powołanie, bo gdybym miała wybierać między wszystkim to, co robię jedno - to wybrałabym właśnie nauczanie religii. Nawet w przedszkolu - bo mimo, że z tego zrezygnowałam, to tęsknię za tą prosototą i zachwytu małych dzieci. Dzieci, które uczyłam w 5-latkach, 4-latkach i 6-latkach przecież to owocowało to potem na lekcji w podstawówce. Ci z którymi spotykam się potem w liceum, a miałam w podstawówce - też widzę owoce. I tu nie chodzi o jaki fanatyzm religijny, ale zwyczajne dobro, kręgosłup moralny, otwartość na to, co święte...

Zabezpieczam się przed tym, co się może się stać - i nie będzie religii w szkole - kolejne studia podyplomowe - 3 kierunki do szkoły ponadpodstawowej - 3 do szkoły podstawówki i chyba wystarczy - najwyżej będę siedziała w świetlicy:( Nie chciałabym bardzo, ale jak już tylko to mi dadzą, też będę szczęśliwa - tylko nauczyciele to zrozumieją:)

Co do samego przedmiotu "religia" - jest on błędnie rozumiany, chyba nawet przez ministerkę - bo, kto zagłębił się chociażby w zeszyt do religii dziecka w klasie 1 i podręcznik przedszkolaka tam nie tylko jest o "Bozi" - tam jest cały przekrój emocji, wrażliwości - począwszy od przyrody, zwierzątek poprzez miłość do rodziców, dziadków, empatii wobec koleżanek, kolegów - tego nauczamy na "religii". Później wcale nie inaczej - bo uczymy się wybierać między dobrem a złem, ponzajemy inne religie, mówimy o konsekwencjach zła - w liceum również cały przekrój ciekawostek i w końcu w klasach maturalnych o relacjach narzeczeńskich, decyzjach w życiu dorosłym, w małżeństwie. Wiem, bo uczę cały przedsział edukacyjny, i wiem, co jest w podstawie programowej. A jeśli chodzi o modlitwę, życie duchowe - to też nic nowego. Medytacja istaniała już sprzed tysięcy lat. 

Czy to jest tak złe, że trzeba to wyrzucić ze szkolnych przedmiotów? NIE. To wcale nie chodzi ani o dzieci, ani o nauczycieli, ani nawet o sam przedmiot...................................................... Sami sobie dokończcie te decyzje......

12 komentarzy:

  1. jeju, 6 podyplomówek?!!! naprawdę sie zabezpieczyłaś... nie zginiesz ha ha ha

    OdpowiedzUsuń
  2. Ponieważ byłam blisko katechetów, napatrzyłam się jak to funkcjonuje w prowincjonalnych szkołach, nie mogę się nie uśmiechnąć czytając o "owocach". Słyszałam z pierwsze ręki jaką wielką wiedzę wynosi się z religii o innych wyznaniach, widziałam, jak histerycznie reagowano na wieści, że zielonoświątkowcy mogą przynosić świadectwa ze swojego zboru oraz jak nogami i rękami broniono się przed etyką w szkole (ach, to dobro i zło jedne jedyne), więc myślę sobie ... niech ludzie uczący religii odetchną i zamiast robić za księdza robotę także w niedzielę, niech odpoczną, przecież rodzina jest najważniejsza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, jeśli chodzi o tę pracę katechetów w niedzielę to......chyba oni sami są winni :) Są ministranci, lektorzy, szafarze - naprawdę katecheta to ostatnia osoba, która tu jest potrzebna. Mówię to innym katechetkom, ale cóż - asysta, dziewczynki do czytania, do śpiewania, do..... czują się NIEZASTĄPIONE:-))))

      Usuń
    2. @afro, to nie jest tak do końca wybór (choć być może gdzieś jest, nie przeczę). Są miejsca, gdzie władca każde i sługa musi (a szafarze i lektorzy jakoś tak się szczególnie nie pchają w ten biznes). Więc mam bardzo mieszane uczucia związane z katechezą w szkole: jako osobę niereligijną mierzi mnie to (bo w sumie, czym to jest poza zaklepywaniem sobie przez związek wyznaniowy następnego pokolenia dojnych krów za pieniądze państwa), z drugiej strony katechetki, które ja znałam, były na najgorszej pozycji z wszystkich nauczycieli, pleban orał nimi ile wlazło, więc w tym moim zeźleniu na system trochę im współczułam.

      Usuń
    3. ale to się nic nie zmieniło, nadal pleban orze, jak może - ja z tych, co już nie dają sobie w kaszę dmuchać ;-) - ale na początku kariery miałam takiego proboszcza, oooo koszmarrrrrr :-(((

      Usuń
  3. Złe pewnie nie jest, ale czy rzeczywiście jest w szkole potrzebne? Czy naprawdę nie powinno wrócić na parafie właściwe dla danego wyznania dla osób zainteresowanych? Jestem z pokolenia nauczanego religii w salce przy parafii, religię w szkole miałam rok w klasie maturalnej. Nie zauważyłam, żebym w szkole nauczyła się więcej niż w salce. Bez presji ocen, przyjemna też była świadomość, że wcale nie muszę chodzić na te lekcje. Wiem wiem, teraz przy parafii za darmo NIKT takich lekcji nie poprowadzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz rację, ja też z tych w salce przy kościele - dobre wspomnienia mam tylko z tych lekcji, gdzie nas uczyła naprawdę osoba z powołania - dziś siostra zakonna - cała reszta lat PORAŻKA - wywalone mieli po całości - w szkole za to wspominam w większości na OK - tu już katecheci z wykształceniem i podejściem - księża nadal mieli wywalone :-))))))) Wrócimy do tego samego - bo nikt z katechetów w szkole nie pójdzie im uczyć do salki - z wiadomych oczywiście względów....

      Usuń
    2. Katechetka uczyła mnie przez pół roku w sześciolatkach, miała tak samo (nie)wywalone jak każdy ksiądz albo zakonnica potem. :P Śpiewaliśmy piosenki, rysowaliśmy jakieś obrazki albo wklejaliśmy i tyle było religii. A teraz to przede wszystkim program religii należałoby przemyśleć, dopiero potem hm wykonanie...

      Usuń
    3. mi się wydaje, że program to jest całkiem ok - tylko.......kto go realizuje? :/

      Usuń
    4. u nas w diecezji kto nie realizuje (metodyka do podręcznika), ten traci misję. A program jest przenudny. Jak wchodzę do sali po lekcji religii, zawsze jest niewytarta tablica...

      Usuń
    5. no ja widzę, jak księżą (nie)realizują programów - każdy robi, co chce - a najczęściej nic, bo włącza film i tyle....

      Usuń