Mam nowego ucznia. Klasa
komunijna, więc jesteśmy na etapie odpytywania Pacierza i nauki
regułki spowiedzi. Pytam nowego, czy umie pacierz. No, trochę –
odpowiada. Więc wyliczam modlitwy po kolei: Ojcze nasz... Umie.
Zdrowaś Maryjo... Umie. Skład Apostolski... Umie. Dziesięć
Przykazań. Dwa. Pięć. Leci ciurkiem całą resztę. Na koniec:
Modlitwa do Anioła Stróża – przeżegnał się i mówi: więcej
nie umiem. Dzieciom z klasy wyrwało się głośne:
woooooooooooooooowwww i brawa! Pochwaliłam, wstawiłam 6 za
znajomość Pacierza (jedyna w klasie). A mogę coś pani pokazać?
Pewnie – mówię. Wyjmuje z kieszonki spodni różaniec –
wyjciąga ostrożnie z pudełeczka i opowiada, że to pamiątka
rodzinna – miała go praprababcia, prababcia, babcia, mama i kiedy
odchodził – mama dała go jemu, a on przekaże swoim dzieciom.
Wiktor od kilku dni, wraz z rodzeństwem jest adoptowany i wszyscy
przeprowadzili się tu, by zacząć nowe życie. A i mają jeszcze
siostrzyczkę, córeczkę cioci i wujka i dwa psy – dodał z
radością. Kiedy patrzyłam w jego wielkie brązowe oczy czułam jak
w moich zbierają się łzy. A wie pani, dlaczego tu jesteśmy? Nie –
odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Bo nasza mamusia – ma z innym
wujkiem jeszcze jedno dziecko, i mama powiedziała, że nie da rady z
naszą gromadką przy niemowlaku i oddała nas do rodziny zastępczej.
Zadzwonił dzwonek. Dzieci wybiegły z klasy. Wiktor przytulił się
i mówi: Lubię panią i wyszedł. Zostałam jeszcze chwilę.
Walczyłam, żeby się nie rozpłakać. XXI wiek...