Okres prac sezonowych się zaczął - grom ofert. Mignęła mi dziś oferta sprzedawcy w zoologicznym - bez szkoły, bez doświadczenia, do przeszkolenia - 3100 na rękę. Wstydzę się tego, ile zarabiam :( To jest po prostu żenujące...
Dzienniki uzupełnione, statystyki posprawdzane, frekwencja i te inne - zostało jeszcze jedno sprawozdanie. Niby do 4 lipca, więc - spokojnie. Do 12 lipca siedzę w komisji rekrutacyjnej - nie wiem co to, coś o excelu wspominali, mam lęki, że tam są cyferki :-O 29 czerwca posiedzenie rady - od 10.00 do niewiadomoktórej. Także do wakacji jeszcze dalekoooo. Jedni znajomi byli tydzień w Hiszpanii, następni właśnie odpoczywają w Chorwacji - ale zaraz sie zacznie: nauczyciele to mają dobrze, 2 miesiące wolnegoooooooo... Nikt nie ma tyle urlopu, co nauczyciele...
Proboszcza mi poniosło i ... po raz pierwszy w historii - a przynajmniej odkąd ja chodziłam do szkoły, najpierw podstawowej, potem ponadpodstawowej - i całe 22 lata pracy w szkole - nie ma u nas mszy na zakończenie roku szkolnego. Dlaczego? Nie wiem - nie będę nawet pytać. Gość rządzi się własnymi prawami - już mi się nie chce dyskutować... Ale...oczywiście na wszystkie pytania go usprawiedliwiałam, jak na katechetkę przystało...
Od trzech dni znoszę kwiaty do domu. Nawet przyzwoite bukiety - chyba jakaś nowa kwiaciarnia powstała, bo całkiem z gustem. Ale 8 klasa miała dla wszystkim taki piękny badziew - celafon różowo-czerwony-pomarańczowy i w tym 1 piwonia ogródkowa. Poziom. Nie, że jakoś mi na tych kwiatach zależy (rozdaje po drodze sasiadkom) - no, ale bez przesady...
W internecie na różnych grupach nauczycieleczki szukały upominków dla uczniów. Kupowały breloczki, ołóweczki, zakładeczki i inne pierdółki. Po co? Żeby zaistnieć? Gdzie oni to mają - chyba nie muszę mówić... Ich takie gadżeciki nie zaspokoją, ale nas 1 piwonia w celafonie powinna...
No dobra, dość narzekań - jutro będzie jeszcze gorzej - ale pójdę sobie na wielkie lody z tej okazji i będę szczęśliwa ;-)
No i, żeby mi się przypdakiem nie nudziło podczas rozdania świadectw - mam robić zdjęcia... Skończyłam już wszelkie sesje komunijne - teraz obróbki, albumy, odbitki, fotoksiążki, fotoobrazy - a w sobotę sesja rodzinna z okazji dnia taty w ogrodzie. Jednym starczy fotka telefonem, inni biorą sobie fotografa - więc jadę. A swoją drogą - fajny pomysł na niespodziankę i prezent dla taty :)
Zawsze czułam zażenowanie bukietami, w końcu to tylko praca, należałoby za nią po prostu płacić.
OdpowiedzUsuńz tymi mszami na zakończenie roku to jakiś strajk chyba, u nas też nie było.
OdpowiedzUsuń