Dziś
pierwszy piątek miesiąca. Dobra praktyka. Praktykuję od roku 1993
– konkretnie od pierwszych piątków miesiąca, jakie trzeba było
zrobić w ramach przygotowania do Bierzmowania. Spodobało mi się, i
tak mi zostało ;-) Pewnie, że zdarza się, że czasami nie jestem w
tym dniu na Mszy św., ale raczej zawsze planuję, aby być – i
jestem. Często, ale nie zawsze w tym dniu spowiadam się – robię
to zwykle wcześniej, żeby nie stać w kolejce ;-). To, co mnie
przekonało do tej praktyki to historia pewnego księdza, który
podczas wykładów opowiadał nam – z przejęciem, co mu się
przydarzyło. Zaplanował sobie jechać na zakupy – Warszawa. Nie
wie czemu skręcił na Łódź. Łowicz to miasto rozjazdowe, więc
trudno się zdecydować ;-) Ujechał kilka kilometrów – wypadek.
Zostawia auto na poboczu, podchodzi. Młody człowiek, około 40-tki,
stan ciężki – przytomny. Za pozwoleniem podchodzi – mówi, że
jest księdzem – na spowiedź nie ma czasu, bo nadjeżdża karetka
trzeba ratować życie – więc krótko pyta: czy żałuje swoich
grzechów? W odpowiedzi widzi przytaknięcie – rozgrzesza,
błogosławi. Sygnały karetki, nosze. Odjeżdża. Wrócił do domu.
Już wiedział, dlaczego skręcił w innym kierunku. Minęło kilka
tygodni. Przychodzi kobieta, pyta, czy wtedy i wtedy to on był przy
wypadku na Łódzkiej trasie? Przyznaje, że tak – i wtedy ona
zaczyna płakać. Przyszła podziękować. W tym wypadku był jej
syn, dobry, poukładany chłopak – ostatnio się pogubił,
zaniedbał życie religijne, spowiedź, kościół – ale jako
dziecko zrobił 9 pierwszych piątków miesiąca i wierzył, że w
chwili śmierci Pan Jezus przyśle mu pomoc. I ona była przekonana,
że tak właśnie było! Zmarł jeszcze w karetce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz