Internet
grzmi o zmniejszeniu godzin religii w szkołach ze względu na brak
katechetów – z dwóch na jedną tygodniowo – może coś się za
tym kryje (najpierw zmniejszymy liczbę godzin, później całkiem
wyprowadzimy religię ze szkół), a może rzeczywiście tych
katechetów brakuje?
Obecnie
pracuję w trzech szkołach i w przedszkolu. W zawodzie nauczyciela –
katechety pracuję od 2001 roku i nigdy nie miałam całego etatu w
jednej szkole – zawsze to były dwie, albo trzy placówki – a tym
samym dwie albo trzy parafie w obrębie 20 km od domu. Pamiętam, jak
zrobiłam sobie herbatę na przerwie – upiłam łyk, poszłam na
lekcję. Po następnej rozglądałam się za swoim kubkiem w pokoju
nauczycielskim dziwiąc się, że go nie ma (?) – okazało się, że
owszem herbatę robiłam, ale w tamtej szkole! ;-)
Tygodniowo
robię około 200 km, zliczając czas wychodzi ok. 4 godzin – koszt
ok. 100 zł. W sumie miesięcznie 800 km – jeśli nie mam dyżuru
liturgicznego, jeśli dochodzi jeszcze niedzielny dojazd do kościoła
w parafii, gdzie pracuję x 4 niedziele w miesiącu = 180 km. 1000 km
miesięcznie. Pozazdrościć dobrego auta ;-)
Tak
wyglądają realia. Zazdroszczę tym, co mają blisko do pracy. W
chwili obecnej jedna ze szkół, w której podjęłam pracę od
września ubiegłego rok – znajduje się 3 km od miejsca
zamieszkania, więc bajecznie blisko – niestety umowę mam tylko do
czerwca br. więc nie mam co się łudzić, że to już do
emerytury... Gdyby w szkołach, gdzie pracuję zmniejszyli liczbę
godzin religii – na te wszystkie rozjazdy składałoby się pół
etatu – odliczając koszta dojazdu – zostaje tyle, co zasiłek
dla bezrobotnych (?).
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz