środa, 21 grudnia 2022

Jasełka /po chamsku/

Dobra, WYMIĘKAM! 21 lat pracy w szkole i to, czego dziś byłam świadkiem dobiło totalnie! To... No... Nie wiem. Ja już nawet nie umiem tego wytłumaczyć. Ale - od początku... Albo od końca - wyszłam ze szkoły, jako PIERWSZA, żeby mnie, nie daj Boże, ktoś zapytał: JAK BYŁO?! 

Dziś czas klasowych Wigilii i szkolne Jasełka. Pamiętam, kiedy sama po raz pierwszy je robiłam. Mała wiejska szkółka z wielkimi wymaganiami (jak każda zresztą mała szkółka) - starszaki, dziś już mają swoje dzieci - kolędy, tradycyjne, nie żadne tam świąteczne pioseneczki o zimie, z Maryją, Józefem i najpiękniejszą lalką, jaka była w przedszkolu. Ona to i chrzczona była i Jezuskiem była, i każdą imprezę zaliczyła w przedstawieniach. I zachwyt widowni, potem wiernych w kościele. Brawa. Wspomnienia. Zdjęcia. I co roku inny scenariusz, później już pisaliśmy własne scenariusze, co roku inne. Wszyscy czekali. Do ról wybierało się nie kogokolwiek, ale to była zasługa - najgrzeczniejsza dziewczynka, najgrzeczeniejszy chłopiec. Scenografie wypracowane, czasem i kilka dni tworzone. Któregoś razu nawet  kilka scen, różne tła, podświetlenia. Cuda. I nigdy nie żałowałam czasu. Po prostu - przychodził listopad, włączało się kolędy i kombinowało. Cała szkoła tym żyła.

Dziś też. Szkoła ponadpodstawowa. Od rana trzy lekcje, na czwartej Jasełka. Na tych pierwszych lekcjach to - albo ich nie było, albo 1-2 osoby, jedynie chłopcy z pierwszej klasy w komplecie się stawili i lekcja świąteczna, fajna nawet była. Zeszłam później na te Jasełka. Było pewnie 300 osób, może ciut mniej. Hałas, rozmowy. Rozpoczął ksiądz - poprosił o ciszę. Ale - oni nadal gadali. Mówił do nich w tym hałasie, oni sobie z tego nic nie robili. Gadali. Wcale nie ciszej. Przejął mikrofon dyrektor - wrzasnął na nich/do nich, żeby się wyciszyli - ale.. trwało to jedną sekunde, a potem było już tylko głośniej. Pierwsza Kolęda, pierwsi aktorzy. Toć przecież ich koleżanki i koledzy, jeśli nie okazali szacunku księdzu, ani dyrektorowi - mogli zrobić to ze względu na tych, co występowali - nie marzę już o tym, by powiedzieć, że to JASEŁKA, więc wypada być cicho...

Zajęli się telefonami. Patrzyłam co robią w tych telefonach: przeglądali fb, insta. Pisali na messenger. Grali. Puszczali mecze. Tylko tych dwoje, co siedziało obok mnie byli cichutko, bez telefonu, próbowali nawet oglądać to, co się dzieje na scenie. Powiedziałam im to na koniec, pochwaliłam za piękną postawę. Za kulturę. Uwielbiam Was! - my Panią też :)))

Nauczyciele - jedni zwracali uwagę, inni nie. Każdy był z jakąś klasą, miał prawo zwrócenia uwagi. To był k o s z m a r. Brak kultury, wychowania, szacunku - do kogokolwiek. Siedzieli tam, jak za karę. Zastnawiałam się, co im pokazać, żeby ZAINTERESOWAŁO?! Może jakiś skecz? Komedia, kabaret? :-/ 

Załamało mnie to totalnie. Na koniec ksiądz składał życzenia. Nikt nie zareagował. Ich to nie interesowało. Dyrektor złożył życzenia i... stwierdzili, że to już koniec. Dali brawa i zaczęli wychodzić - i nie ważne, że jeszcze chór śpiewał: Bóg się rodzi... Dla nich to bez sensu, rozeszli się - w jeszcze większym hałasie, z tymi gierkami i zalogowanymi portalami spełecznościowymi. Poszli. Jedni od razu do domu - mijałam ich po drodze, inni do samochodów - garstka na te klasowe wigilie. Oni nie mają o czym rozmawiać, oni może nie tyle się nie lubią, co się nawet nie znają. Im starsza klasa - tym chyba nawet gorzej.

Wyszłam i ... ZAŁAMKA. Co się stało z tymi dziećmi? Czy to naprawdę tak wiele pół godziny posiedzieć w ciszy i popatrzeć, co inni dla nich przygotowali? Gdyby to jeszcze podstawówka - no to jeszcze może bym jakoś sobie wyytłumaczyła, ale to dorośli i prawie już dorośli ludzie! Z czego to wynika? Brak kultury, wychowania czy ja już nie wiem co... :-((((


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz