piątek, 5 lipca 2019

awantura w konfesjonale

Pierwszy piatek miesiąca - to nie jest dobry dzień na spowiedź - w i e m, ale tak się jakoś składa, że to najlepszy dzień z wszystkich innych. Kolejka zmniejszała się w sekundę. Puk puk puk. Podejrzane. No i przyszła moja kolej. Spowiednik spocony, znerwicowany, zniecierpliwiony, znudzony, jakiś niespokojny, popędzał i czepiał się każdego słowa, w końcu pytam: CZY JA KSIĘDZU PRZESZKADZAM? ZABIERAM KSIĘDZU CENNY CZAS? CZUJE SIĘ TU, JAK INTRUZ - CZY MAM ODEJŚĆ? Doznał chyba szoku, że ktoś miał w ogóle odwagę zwrócić mu uwagę! Nie, nie - nie o to chodzi, proszę mówić dalej... Złagodniał, ale bałam się, że już rozgrzeszenia nie dostanę! ;-) Dostałam. Bez komentarzy, nauki, czegokolwiek. Puk, puk, puk. Miał jakiś gorszy dzień, bo do tej pory to sie nie zdarzało, a już nie raz trafiałam na niego. Cóż...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz