Dostałam doła. W niedzielę poszłam na Mszę młodzieżową w swojej parafii. Zebrałam grupę śpiewającą, w sobotę zrobiliśmy próbę, w niedzielę śpiew. W sumie bardzo fajnie. I patrzyłam na ten swój Kościół. Msza młodzieżowa. Średnia wieku 7.0, puste ławki, jedynie na końcu kilku młodzieńców z indeksami do bierzmowania. Niby warto też dla tych kilku, ale... to jak reanimacja trupa :-(
Dziś wycieczka do kina na film o ks. Janie Kaczkowskim - dobre treści, odbiory to panowie z kl. 3 i 4 technikum. Zaprowadziłam ich później do naszego Sanktuarium Miłosierdzia, gdzie siostra zakonna - w sumie ciekawie nawet - opowiadała o miłosierdziu Pana Jezusa, spowiedzi i życiu wg Jego życia. Nawet słuchali. Nie mieli odwagi wyjąć tel i szurać po internetach. Aż dziw.
Nie ukrywają, że modlą się tylko na religii. Do kościoła to...okazjonalnie. Jak tu ewangelizować? Co robić? Jak? Ja nie wiem. Po prostu nie wiem :-(((
Mam klasę, którą 3 lata miał ksiądz, który nawet się z nimi nie modlił. Ogladali filmy, grali w piłkę, jedli, pili, grali na tel, uczyli się - ale nie religii. Ocenki im wstawiał za nic, i nic nie robił. Teraz bunt. Półtora miesiąca a oni jeszcze nie złamali się. W ogóle co ja od nich chcę?! Przeklinam gościa za każdym razem, jak idę do nich na lekcję :( Mam jeszcze dwie inne klasy po nim, ale tylko rok ich uczył, więc łatwiej było ich złamać, a tu koszmar. Jutro znów do nich idę :-(
popatrz na to inaczej. Ja też jestem podobnym trupem. Warto mnie reanimować, czy lepiej czekać, aż się rozłożę?
OdpowiedzUsuńTy, trupem? Nie postrzegam Ciebie tak :)
UsuńNie mam zaufania do Kościoła, nie cieszą mnie uroki chrześcijaństwa i takie tam. Zero entuzjazmu. Gdyby było można wysiąść, to ja wysiadam.
Usuń