Od lat prowadzę, a to bloga, a to fb z pomocami dla katechetów. Pomoce przygotowuję dla siebie, na zdalnych powstało całe mnóstwo prezentacji, filmików, krzyżówek, zabaw, pomysłów na spędzanie czasu - wszytsko udostepniałam. Każdy, kto chciał sobie brał, prawie zawsze - bez słowa dziękuję, kciuka w górę, czy jakiegokolwiek innego przejawu wdzięczności. Ja robiłam kolejne kursy, ucząc się tych wszytskich programów, oni sobie brali, udostępniali, lekcje z głowy. Ostatnio zbuntowałam się, bo wszystko ma swoje granice! Długo poznawałam ten program, uczyłam się, a i trzeba było opłacić dostęp, wiadomo - nie wszystko jest darmowe, zrobiłam kilka projektów i ... owszem udostępniłam zajawki, ale za resztę trzeba zapłacić. Symboliczne 10 zł, ale nie ma już za darmo. I co się dzieje? Ha ha ha, szukają innych frajerów, co im dadzą gotowe, darmowe, podane na tacy. Owszem, kilka osób zakupiło, jedna dała nawet więcej niż symboliczną dychę, ale reszta nadal prosi o "podzielenie się". Nie tym razem ;-)
ja bym nie kupiła też...
OdpowiedzUsuńa darmo byś wzięła? (załóżmy, że to, coś bardzo przydatnego do Twojej lekcji)
Usuńjeśli ktoś udostępnia za darmo w sieci, znaczy że pozwala brać, i pewnie bym wzięła. Często korzystam z darmowych materiałów z sieci. Ale płacić bym nie płaciła. Wystarczą mi rachunki za prąd, paragony za papier i tusz do drukarki i inne wydatki na niezbędne pomoce naukowe.
Usuńi w sumie masz rację - tylko ktoś te "darmowe" materiały musiał kosztem swoich wydatków i czasem musiał stworzyć :-/
Usuńale ja to rozumiem, tyle że jak udostępnia, to liczy się z tym, że ludzie to wezmą za darmo. Ja też tworzę kupę rzeczy do pracy w szkole, ale nie udostępniam :P. Mój czas, moja robota, moje pomoce. :P
Usuń