wtorek, 25 sierpnia 2020

katechetka - widmo

Kiedy zaczynałam pracę w katechezie zostałam uszeregowana i bardzo bardzo długo bałam się wychylić. Wychyliłam się raz - wyszłam z propozycją, że można by było dodać do treści katechez - konkretnie chodziło mi o kolorowanki, które zresztą byłam w stanie wykonać. Obraza majestatu i wieczne potępienie! Zostałam skreślona w oczach siosty pasjonistki sekretarki i dyrektora wydziału katechetycznego. Trwało to jakiś czas. Więcej już - nie ważne, co myślałam - nawet nie próbowałam. Ustabilizowała się moja pozycja, zmieniła się sekretarka, dyrektor. Było bajkowo. Uszeregowana katechetka = widmo katechetka. Jest, ale tak naprawdę nie istnieje. Nikogo nie interesuje - dopóki nie podpadnie. Nie podpadałam już długooo, długo. Niestety - dobra passa się skończyła - wraz z pierwszym materiałem w książce. Nieco gorzej było po pierwszych ogólnopolskich warsztatach, które poprowadziłam dla katechetów. Całkiem ciepło się zrobiło po pierwszej książce. NIKT nie powiedział nic, ale już w relacjach czułam się intruzem. Kolejne ogólnopolskie współprace katechetyczne sprawiły, że przestałam istnieć w swojej diecezji. Obserwowali wszyscy, ale NIKT nie powiedział słowa - ani dobrego, ani złego. Kolejna książka - owiana ciszą. Warsztaty. Konkursy. Pisali w gazetach, mówili w radiu. No i wtedy stwierdziłam, że... nie mam NIC do stracenia! No i się zaczęło ;-) Rok temu wprowadziłam dwie innowacje katechetyczne - cieszą się mega powodzeniem i w tym roku. Wprowadziłam kolejną akcję. Jeszcze jedną. Przede mną jeszcze dwie, które mam już nie tylko przemyślane, ale i wyprodukowane - czeka na weekend. W mojej diecezji nie cieszy się powodzeniem żaden z moich pomysłów! Odważyło się 2 księży, 1 siostra zakonna i 3 katechetki! Zamówienia mam z całej Polski, z Londynu było, z Ukrainy, Szwecja była z dużym zamówieniem, Stany Zjednoczone i szkółki niedzielne. Rewelacja. Moja diecezja - cisza. Jak to mówią: Niemile widziany jej prorok we własnej ojczyźnie ;-) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz