czwartek, 3 grudnia 2020

samotność nad grobem

Od rana Roraty, fajnie, klimatycznie. Bez fajerwerków, zwyczajnie - ale tak też jest ok. Odkrywam coraz bardziej, że w prostocie tkwi piękno. Pojechałam zaraz potem na cmentarz. Była godzina 7 z minutami - może 7.20 - wychodził z bramy mężczyzna. Znam go z widzenia, młody chłopak - może ma 35 lat, może jeszcze nie - przychodzi na maleńki grób swojej córeczki. Żyła tylko 2 dni. Wczoraj miałaby 3 urodzinki :) Na początku przychodzili razem, były maskotki, lale, misie. Później skończyły się maskotki, pojawiało się dużo białych świeczek, ale jej już nigdy nie widziałam - za to on coraz częściej, coraz dłużej przesiadywał nad grobem. I dziś, też sam. Smutne są takie obrazki...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz