Dziś teatr - kocham to! Siedzę sobie wygodnie 10 minut przed sztuką i ... podbiega do mnie dzieciątko i przytula się bardzo mocno! Zdziwienie, he he - sa ferie, daleko od domu, a tu dziecko szkolne wypatruje panią od religii i biegnie się przywitać. Rodzice też podeszli. Słodko. I na koniec już w szatni Wikusia jeszcze podeszła - bez słów się przytuliła i pobiegła do mamy.
Ja będąc w szkole - i nie tylko w klasie 2 - ale chyba nigdy nie miałam nauczyciela wobec którego miałabym - nie tyle odwagę, co ochotę - tak się zachować. Może inne czasy, inna szkoła, inni nauczyciele - w sumie... moja szkoła to był lekki koszmar i do swojej podstawówki nie poszłabym uczyć za żadne skarby świata!!! W szkole średniej było już normalnie - i tam też uczę, ale podstawówka brrrr... Może właśnie ja dla dzieci jestem inna - dzięki temu, że ja mam koszmarne wspomnienia?
Ale nie tylko ja mam takie wspomnienia - koleżanka od grafiki, z którą pracuję - a razem chodziłyśmy do jednej klasy w podstawówce - ma podobne odczucia. Pan od geografii zrył nam wszystkim psychikę - pani od matematyki poprawiła, a pani od wf-u dobiła do reszty - pozstała część grona pedagogicznego była wcale nie lepsza - masakra jakaś :-/ Koleżanka składając dokumenty o pracę - najpierw sprawdziła, kto z nauczycieli tu uczy - i czy przypadkiem nie ma pana od geografii, który uczy wszystkiego :-] I albo my wciąż młode, albo on już powinien być na emeryturze? Hm...
Na szczęście zmora mojej drugiej podstawówki(pani od niemieckiego) już jest na emeryturze, więc teoretycznie mogłabym tam iść po studiach, w praktyce musiałabym uzupełnić wykształcenie o tyflo albo olinopedagogikę. Z moją pierwszą podstawówką jestem słabo związana i pewnie nikogo już tam nie znam, więc mogłabym w niej składać papiery. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń