poniedziałek, 12 października 2020

szkoła to koszmar

Miałam jakieś zastępstwo znów - czasem prowadzę lekcje, czasem nie - lubię rozmawiać z dzieciakami, jeśli chcą rozmawiać. Chłopiec usiadł sobie na ławce przy biurku, rozmawialiśmy o trenigu, o meczu, który ostatnio wygrali i zupełnie nie wiem, jak zeszliśmy na temat rodziców - mówi: nie mam rodziców. Dziewczynka mówi: masz, tata jest w więzieniu, a mama was zostawiła. Mama gdzieś się puszcza - dodał. 10-latek, uczę jeszcze jego brata w klasie 8 i jeszcze jeden w przedszkolu, ale chyba go nie kojarzę. Tak wyglądają polskie rodziny. rozmawialiśmy o babci, o tym, jak pomagają babci (3 chłopaków), bo dzięki niej nie są w domu dziecka. Mama ma odebrane prawa rodzicielskie. Straszą ich, że mają złe warunki - że ich zabiorą. Masakra :( I weźmy takiego nauczyciela matematyki, czy polskiego, który beszta dzieciaka, bo nie odrobił pracy domowej, czy ksiązki nie przeczytał - TO JEST ZYCIE! :( Pod koniec lekcji - inny chłopak, porwany plecak - pytam, nie masz innego? Ktoś sie odzywa: nie, bo on jest biedny! Tamten oczywiście odzew, na co ja: też jestem biedna! cisza w klasie! Któraś z dziewczynek - nie jest pani biedna! no i zaczęliśmy się śmiać - zadzwonił dzwonek, ktoś powiedział, że jestem najfajniejszą panią w szkole, ktoś się przytulił, pobiegli na wf. 

Byłam biedna. Byłam w szkole znieważana, lekceważona, bita. Tak, pani w 1-3 nas biła. Byłam tą, co była ze wsi, zawsze gorsza. Bo nie byłam dzieckiem ordynatora, burmistrza, pielęgniarki, lekarza, czy niewiemkogotam jeszcze - tacy byli KIMŚ, ja - zawsze ta najgorsza. Ot tak, z zasady. Szkoła podstawowa i klasy 1-4 to był KOSZMAR! W 5 zostałam przepisana do klasy tzw "dojeżdżającej" - gdzie wszyscy byliśmy ze wsi - i moje szanse się wyrównały. Bo nie byłam biedniejsza niż pozostali. Nie miałam rodziców na stanowiskach, bo nikt nie miał. I czas bicia chyba się już skończył - a może tylko nasza pani nas biła? Nie wiem, miałam tylko 7 - 8 - 9 lat... :( Moja wychowawczyni wciąż zyje, nie macie pojęcia co mam ochotę jej powiedzieć, gdy ją widzę... :( 

2 komentarze:

  1. Jak był stan wojenny miałam 8 lat, byłam w drugiej klasie. Nie miałam całych butów, chodziłam w dziurawych, na wfie ćwiczyłam boso, bo nie było tenisówek, kapcie babcia robiła na drutach z grubej włóczki. Czasem nie było z czego kanapki do szkoły zrobić. Bywałam głodna.
    Nie byłam z rodziny wiejskiej (oni przynajmniej mieli co jeść) ani z patologicznej. Moi rodzice nauczyciele zarabiali razem mniej niż mój wujek kierowca w PKSie sam.
    Bywałam bita po łapach za pisanie lewą ręką, a potem za pisanie prawą brzydko :P.
    Żyję. Nie mam wielkiego żalu. Wszyscy dostawali po łapach, taki świat. Nikt mnie nie katował, nie molestował, nie znęcał się. O co mam mieć żal?Dzisiejsze molestowane dzieciaki mają gorzej. Wydaje mi się, że jak nie było co jeść, seks był mniej powszechny i mniej interesujący... może molestował gdzieś tam ksiądz jeden czy drugi, bo oni byli najedzeni, to mieli siłę się dobierać. :P Ale ja nie chodziłam po plebaniach, bo po co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moi rodzice nauczyciele zarabiali razem mniej niż mój wujek kierowca w PKSie sam --- czyli nic sie nie zmieniło - nauczyciel nadal daleko daleko w na liście wypłat :(

      Usuń