piątek, 5 lutego 2021

historia pewnego długopisu

O godz. 13.00 dziś był pogrzeb Pana Adama - rządowca, którego bardzo ceniłam i nie tylko ja, człowiek o dobrym sercu i postawie godnej naśladowania. Wiadomość o śmierci zaskoczyła nas i zasmuciła, i miałam w myśli być na pogrzebie. Czas pogrzebu idealnie wpasował się w moją lekcję z kl. 2 w szkole, więc mogłam tylko biegnąc do szkoły zobaczyć tłumy przed kościołem, sztandary i samochody na każdy wolnym skrawku trawnika. Lekcja z maluchami, jak lekcja - o celniku Mateuszu było, był i celnik i Jezus, oj działo się ;-) I nie wiadomo skąd Kuba woła: proszę pani długopis znalazłem. Daje mi - pytam: nie twój? Nie. Pytam dziewczynki obok: twój? Nie. Więc pytam wszytskie dzieci: czyj? NICZYJ. Mówię wam praca z dziećmi jest taka fascynująca :-D - ok, niczyj to niczyj, położyłam na biurku, zadałam pracę domową, pożegnałam się z dzieciakami, ogarniam swoje rzeczy i leży długopis. Wzięłam go, by włożyć do innych, które wychowawczni trzyma na biurku - był jakiś napis, czytam. I yyyyyyyyyy....lekkie (!) zdziwienie, zaskoczenie i szok. Na długopisie, który był niczyj widniał grawer - imię i nazwisko naszego rządowca, którego pogrzeb właśnie trwał w kościele obok. Zbieg okoliczności? Pewnie tak, zwykły długopis reklamowy, ale dla mnie bardzo wymowne pożegnanie... Nie mogłam być na pogrzebie - On przyszedł pożegnać sie do mnie do szkoły :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz