sobota, 20 lutego 2021

postęp

Od tygodnia zbieram materiały do artykułu, który piszę do Gościa Niedzielnego - sobota, a ja dłubię w archiwum sprzed 40 lat - mam czas do poniedziałku na oddanie materiału do redakcji, dam radę! Co nie znaczy, że mi się chce to robić :-/ Miało być lekko i przyjemnie, a jest, jak zawsze... 

Pierwszy raz robię zdjęcia z nagrań - czeka mnie jeszcze obróbka, jakość pewnie będzie średnia, ciekawe co redakcja na to? Nic innego nie ma - 40 lat temu, ani nawet 30, pewnie nawet 20 i 10 lat temu o zdjęcia i aparat fotograficzny było ciut trudniej, jak dziś. Jak sobie przypomnę swój pierwszy w życiu aparat i wszytskie te ustawienia, które trzeba było zrobić (a mam go jeszcze!), 36 klatek filmu, połowa nieudana, jechać z tym do wywołania, kupa kasy, czas oczekiwania - masakra. Pierwszy aparat cyfrowy to był hit w moim życiu :-D A dzisiaj, każdy w swoim smartfonie ma, można cykać wszystko, a i jakoś coraz lepsza. Ech, czasy się zmieniają, i ludzie... Z jednej strony fajnie - z drugiej jakoś tak... weź to człowieku ogarnij :-/ Od marca ubiegłego roku - przez (a może dzięki?) - zdalne nauczanie - zrobiłam taki postęp w ogarnięciu tych wszstkich aplikacji, że wooooow. Ciekawe, co szykuje kolejny rok? :-/ Najpierw lekcje się tylko wysyłało, dziś już się mamy widzieć, ciekawe co za rok? Hmm...


1 komentarz:

  1. A mój pierwszy aparat, Smiena kupiona za pieniądze zarobione przy tzw. OHP (szkoła nam organizowała prace w zieleni miejskiej i można było o tydzień chyba przedłużyć sobie wakacje) miał rysuneczki według których nastawiało się pogodę i robił całkiem przyzwoite zdjęcia. To była "Smiena oczko wyżej", mąż miał nieco bardziej prymitywną. Robiłam nim zdjęcia jeszcze nawet po ślubie, zanim nastała era "idiotenkamer", w których niczego się nie nastawiało.

    OdpowiedzUsuń