niedziela, 1 listopada 2020

ks. Andrzej [*]

Dziś, 1 listopada zmarł mój spowiednik sprzed lat. Spowidałam się u niego systematycznie przez dobre 4 lata i wcześniej od przypadku do przypadku, gdy akurat trafiłam na jego dyżur. Ostatni konfesjonał po prawej stronie w naszej katedrze. ZAWSZE odchodziło się od tego konfesjonału z poczuciem DOBRA, jakie jakie mimo wszytsko jest naszym udziałem. Mimo systematycznej spowiedzi nie był MOIM stałym spowiednikiem, nie kojarzył mnie, nie pamiętał, po prostu mnie nie znał. Ale NIGDY nie zgnoił człowieka. NIGDY nikogo nie zostawił pod konfesjonałem, bo się spieszył na Mszę, a nawet jeśli mówił - wrócę po Mszy, proszę zaczekać. I po tej spowiedzi ZAWSZE zapraszał, by przyjąć Komunię świętą. Zostawał już w pustym kościele, wychodził przedostatni, bo ostatni kościelny - zamykał za nim kościół. NIGDY nie unosił głosu, nie walił pięścią w konfesjonał, nie okazywał zniecierliwienia czy złości. Odchodząc dziś miał 85 lat, więc życie nauczyło go POKORNEGO kapłaństwa i zwyczajnego człowieczeństwa. 

Jego gadanie stawiało na nogi, otwierało serce, motywowało do działania. Kiedyś długooo mówił, zapomniałam się - zapukałam w konfesjonał (wcześniej przygotowywałam dzieci do pierwszej spowiedzi, więc pukanie miałam opanowane, he he) - zapomniałam, że to on powinien zapukać :D - reakcja - boska, co pewnie już kolana cię bolą? No... trochę ;-) 

Czasem się wkurzałam, że nie rozumie - ale on DOSKONALE rozumiał. Tak naprawdę kanon dobra i zła jest dokładnie taki sam od ZAWSZE - nie ma mniejprawdy, mniejdobra, mniejkłamstwa - ZŁO jest zawsze ZŁEM - niezależnie od okoliczności - BIAŁE jest BIAŁE, a CZARNE zawsze jest CZARNE. Dużo, naprawdę wiele zawdzięczam jego posłudze. Każda spowiedź u niego to przede wszystkim PEWNOŚĆ, że zawsze zostanie się potraktowanym na spokojnie...

Chorował, od wiosny już szpitale, dializy. Zmarł przez Covid - nie NA Covid, tylko przez, bo nie mógł być dializowany, bo szpital nie przyjmuje pacjentów :( 


Dziś i tak planowałam spowiedź, miałam na myśli odpusty zupełne za dusze Czyśćcowe. Pojechałam na wieczorną Msze do salezjanów. Dwóch spowiedników - nie znam żadnego - do jednego kolejka, do drugiego - NIKT. Dobre, myślę sobie, nie będę pół Mszy tu stać. I to był BŁĄD. Gość chyba miał jakiś słabszy dzień! Pewnie zawsze tak ma, pozostali o tym wiedzieli, wiec nikt do niego nie szedł! Zamiast radości z pojednania, świadomości dobra, Bożej miłości tylko jedno cisnęło się na myśl po odejściu od tego konfesjonału ***** ***!!! Ja naprawdę nie dziwię się, że ludzie nie chodzą do spowiedzi :(((

Poszłam do ławki na końcu, akurat było kazanie. Starałam się NA SPOKOJNIE wysłuchać, co poza tym dupkiem chce dziś powiedzieć mi Bóg... Przeszło mi do końca Mszy, kazanie było naprawdę spoko, a Odpust Zupełny ofiarowałam własnie za ks. Andrzeja [*] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz