poniedziałek, 30 listopada 2020

Roraty - dzień 1

Pierwsze Roraty, że tak powiem - zaliczone ;-) Nie było dużo ludzi, nie mieli dużo lampionów, trochę nowych twarzy, bo bierzmowani z zainteresowaniem obserwowali nowe zdarzenie ;-) Ksiądz w fioletowym ornacie :D Nie byłabym sobą, gdybym nie zauważyła, a chyba miał taką nadzieję w momencie, kiedy się zorienotwał :D - pisał później w SMSie, ale już było za późno na zmianę ;-) Msza bez kazania, szkoda, bo dobre i 2 zdania - czasem było się czego chwycić... Nie chce mi się słuchać tych wszystkich mnożących się on-line rekolekcji, dni skupienia, wieczornych rorat - pewnie mają mądre kazania, ale tyle siedzę nad tymi lekcjami... 

(właśnie myślałam, że skończyłam - przypomniało mi się w tej chwili, że jeszcze trzeba spotkania on-line zaplanować, wrrr - zrobię to i wrócę jeszcze na słówko). 
Zrobione. 

Dziś lekcja tylko z 8 klasą, o 4 przykazaniu - było burzliwie, co mnie bardzo cieszy. Musiałam wyciszać emocje, ale bardzo się cieszę, że MYŚLĄ, że mówią, że dzielą się z innymi swoim zdaniem, i bronią tego swojego zdania. Uwielbiam te lekcje z nimi. Oczywiście zawsze płacz, jak zbliża się 30 minut kończące zajęcia. Nie przedłużam. Chcieli kontynuować - co jeszcze bardziej mnie cieszy, ale zostawiłam ich, właśnie z takimi niedokończonymi rozmowami - niech sami nad tym pomyślą. Bo pani od matematyki... - no, nie pierwsza klasa już mówi, że matematyka się przedłuża w nieskończoność - w sumie się nie dziwię, bo jak, tak naprawdę - zrobić lekcję w 30 minut?! Jednak ja tego NIE ROBIĘ - nie, że nie chcę, ale żeby potem nie było... Trzymam się przepisów, to jest bezpieczniejsze :-/ 

A jutro chyba pojadę wydać swoje 500+ :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz