wtorek, 25 maja 2021

wtorkowo

Dziś tylko jedna lekcja w liceum i w zasadzie wolne, bo podstawówka pisze egzaminy, do komisji mnie nie chceli, więc jest czas na ogarnięcie studiów. Jutro mam się stawić na lekcje pokazową w ramach praktyk, ja w robi obserwatora - pierwszy raz w życiu takie ekscesy, bo nawet, jak robiłam studia z teologii nigdy po praktykach nie chodziłam, bo już sama uczyłam i zaliczyli mi to na podstawie opinii dyrektora szkoły. Pani od praktyk z reklamy bardzo odpowiedzialna i bardzo na serio podchodzi do tego zadania - w przecwieństwie do poprzedniej pani od poligrafii ;-) Ale to dobrze, bardzo dobrze. Spieszę się z tymi praktykami korzystając ze zdalnego i nauczania hybrydowego - inaczej nie miałabym takiej możliwości zaliczenia, a raczej średnio wierzę w to, że szkoły umożliwiłyby mi zwalnianie się z lekcji na odbycie praktyk, a to aż 90 godzin! Pewnie bezpłatne, albo jakieś inne kombinacje trzeba by tworzyć, a tak - bezstresowo ;-)

Usilnie trwają walki z religią w szkole, dołuje mnie to - nie tylko z powodu utraty pracy, ale też świadomości, jak naród podchodzi do wiary, Boga, pogłębiania treści na katechezie - w mojej diecezji raczej 100%  uczniów chodzi na religię, ci, którzy nie chodzą to raczej Jehowi - 1,2 osoby na szkołę - ale jak czytam, słucham kolegów i koleżanek z innych diecezji - to garteczka ze szkoły już tylko uczęszcza na religię, reszta po Komunii wypisana, Biermzowanie raczej już nikomu nie potrzebne - nie ma imprezy, nie ma hajsu, więc po co to komu? W sumie tak myślę, że ten proces trwa już jakiś czas - najpierw poznikały krzyże ze szkół - nie wróciły po malowaniu, zginęły, a na gwoździach pojawiły się zegary. Później był czas znikania sal religijnych - przynajmniej w moich 3 szkołach. Najpierw zniknęło słynne 119 z liceum - sala katechetyczna, gdzie zawsze ktoś z nas katechetów był, na przerwach tłumy, piękne rozmowy, super wspomnienia. Przenieśli salę religijną na poddasze na drugim końcu szkoły, gdzie ani sprzętu, ani internetu, w sumie poza Pismem Świętym i podręcznikami, które trzeba było wynieść ze 119 nic więcej nie można było zrobić. No, krzyż dostaliśmy pozwolenie zawiesić. Żeby było śmiesznie, że z kolei i tak plan tak nam rozkładano, że w sumie żadne z nas nawet tam lekcji nie miało. Kolejna zagrywka w drugiej szkole - potrzebna pracowania do języka niemieckiego - pozabierać wszystko, pozdejmować gazetki. No i w trzeciej szkole niby religijna jest (chociaż nie wiem) - a my katecheci rozproszenia po całej szkole, nikt z nas tam nie ma lekcji :-/

Do tego coś się już mówi przez biskupów o zmniejszeniu liczny godzin i przeniesienie drugiej godziny do parafii, gdzie będą prowadzić księża duszpasterstwo. Więc godziny, które zostaną w szkole też przejmą księża, bo oni MUSZĄ mieć, katecheci ochłapy - których też zabraknie. Także katecheci polecą, no chyba, że się przekwalifikują. Ja już chyba w panice myślę o trzecim kierunku - coś do podstawówki - jeszcze nie mam pomysłu, co - ale pewnie coś się zadzieje...

A wracając jeszcze do religii w szkole - ja chodziłam jeszcze do salki katechetycznej i do szkoły, zdecydowanie lepiej wspominam szkolna katechezę - zawsze było super. W salce zawsze było z jakimś księdzem, którego albo nie było, albo wiało nudą, albo miał takie pomysły, że :-/ Porażka. W szkole zawsze było fajnie, a i księża mieli jakiś (JAKIŚ) respekt - czasem się nie pojawiali, co w sumie do dziś jest normalką, ale to już inna bajka... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz